Andrzej Sadowski zajął się hiperrealizmem w 1972 r., zyskując miano głównego przedstawiciela tego stylu w polskiej sztuce. Sięgał po tematy typowe dla niego, czyli portrety i pejzaże miejskie. Malując miejskie wnętrza, uliczki, zaułki czy sklepowe witryny, nie pomijał napisów na murach, szyldów, znaków drogowych, drutów elektrycznych czy anten na dachach. Jednak najbardziej charakterystycznymi motywami stały się dla artysty samochody i motocykle. Po mistrzowsku oddawał formę, kolor, błysk lakieru na karoserii, odbicie, a w chromowanych przegubach motocykli łowił słoneczne refleksy.
Był typowym artystą-humanistą i samochody postrzegał niemalże jako dzieła sztuki. Fascynowała go ich bryła, linia, bliki. Znał marki, ale nie pod względem technicznym, tylko wizualnym. Podobnie odbierał motocykle. Te setki śrubek, które odtwarzał, stanowiły jakąś kompozycję, lecz nigdy nie bawiłby się ich „dokręcaniem” w realu – mówi o twórczości męża malarka Maria Sadowska.
Z tysiąca oglądanych miejsc artysta wybierał tylko te, które go zainteresowały, z którymi podejmował dialog, utrwalając je migawką aparatu fotograficznego. Dzięki temu mógł doskonale przenieść na płótno wyrazistość obiektów, pokazując ich piękno: ich niepowtarzalny klimat, refleksy świetlne, lazur wody i nieba, ale i brzydotę, np. odpadający tynk czy śmieci na chodniku. Portretował przyjaciół i znajomych, ale też przypadkowych ludzi, których pozbawiał anonimowości, utrwalając towarzyszące im w danej chwili emocje.
Większość prac, które można oglądać w Płockiej Galerii Sztuki, powstała w ostatnich dwóch dekadach XX wieku. Wystawę będzie można oglądać do 19 maja 2024 roku.